sobota, 10 maja 2014

Ogółem

Mówią, że pisanie jest lekiem na całe zło. Mówią, że bez względu na to, co czujesz i myślisz, czasem najlepiej jest złapać za kartkę i spisać wszystko, co przyjdzie Ci to głowy, nie zastanawiając się, jaki to ma właściwie sens.

Bardzo generalizując, tak właśnie wpadłam na pomysł założenia tego bloga. Pomysł na jego formę zmieniał się, ale w końcu stanęło właśnie na tym: 


121 zadań w 121 dni


Skąd wziął się ten pomysł?

Moją inspiracją były blogi typu: „1001 zadań w 100 dni” czy ostatnio znalezione: blog Klary - „365 zadań na 365 dni” oraz kwartalne listy z „Prywatnej rewolucji”. Wierząc, że dam radę wykonać aż 121 zadań przez mniej więcej 4 miesiące, postawiłam sobie dość wysoko poprzeczkę i z zapałem zabrałam się do tworzenia własnej listy. Zanim jednak przedstawię jej treść, wyjaśnię to, co wielu z Was zapewne intryguje od samego początku. Kim właściwie jestem i czemu akurat 121 dni, a nie 70 czy 127? Albo od razu 1234?
Odpowiedź na to pytanie jest dość złożona. Postaram się jednak wyjaśnić to tak zwięźle, jak tylko się da.


Co nieco o mnie 

Nazywam się Ada i wiodłam spokojne życie, do czasu, gdy nadszedł pewien niedzielny wieczór i otrzymałam telefon z informacją, że dostałam dwuletnie stypendium w szkole prywatnej w Wielkiej Brytanii. O ile mogłam się tego spodziewać, biorąc udział w różnych kwalifikacjach i konkursach stypendialnych, wiadomość ta kompletnie zwaliła mnie z nóg. Paradoks: brać udział w konkursie i nie zdawać sobie sprawy, że można w nim coś naprawdę ugrać. Taka szansa, tyle marzeń, tyle nadziei, tyle radości…! Ale nie tylko. Są też ludzie, za którymi będę strasznie tęsknić. Jest szkoła, którą wybrałam właśnie dlatego, że tego chciałam i którą bardzo kocham. Są inne plany. Inne obowiązki. Ogółem, całe dotychczasowe życie.





Przyznaję, przyjęłam stypendium z radością. Szansę, którą otrzymałam, zamierzam wykorzystać w stu procentach. Moja nieświadomość, że mogę zostać stypendystą, nie oznacza, że nie czytałam na ten temat, nie rozmawiałam z ludźmi, nie zastanawiałam się, jak to jest. Może jestem na to przygotowana, może nie. Czas pokaże. Na razie jednak mam o wiele ważniejsze zadanie: pogodzić marzenia z rzeczywistością, teraźniejszość z przyszłością i nie pogubić się w tym wszystkim.
Mając 121 dni do wyjazdu na stypendium, wiem, że powinnam wykorzystać je dobrze. Pierwszym krokiem ku temu jest stworzenie bloga: osobistego motywatora, który przypomni mi, do czego się zobowiązałam i co naprawdę zrobię – bo w to, że mi się uda, nie wątpię! A jeśli, przy okazji kogoś zainspiruję… A jeśli, dzięki temu upamiętnię wydarzenia, które są ważniejsze, niż mogłoby się pozornie wydawać… A jeśli, w ten sposób zrobię więcej dobrego, niż sądzę… Cóż. Na pewno się z tego ucieszę.



Co tu znajdziecie?  

Generalnie rzecz biorąc, zamierzam udokumentować tu swoje przygotowania do wyjazdu, a kiedyś, w przyszłości – swoje życie w Wielkiej Brytanii (ale to po zmianie motywu bloga, za wieeeeeeeeele, wieeeeeeeeeeele  dni). Pojawi się więc tutaj nie tylko moja lista, ale też droga do realizacji postawionych sobie celów, różnego rodzaju inspiracje, przemyślenia czy opinie. Czasem - również kwestie związane poniekąd z moim prywatnym życiem.
Mam nadzieję, że każdy znajdzie tu coś, co go zainteresuje. 


W razie pytań, piszcie na: chwytajdzien11@gmail.com

2 komentarze:

  1. Powodzenia Ada! Ja jestem zbyt niesystematyczna na takie przedsięwzięcia. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. :D
      Aczkolwiek mam nadzieję, że mi się uda! Mam swojego prywatnego motywatora, więc... :D

      Usuń