środa, 28 maja 2014

#03 Opowieści stypendialne: "O tym, jak Ada przedmioty wybierała..."

Dzisiejszy post poświęcę swojej zmorze. Koszmarowi, który nękał mnie po nocach. 
No dobra. Tak naprawdę nie było tak źle. 
Ale o czym mowa? 
O wybieraniu szkolnych przedmiotów, oczywiście.

Ogólnie

Na Sixth Form(jeśli ktoś nie kojarzy o czym mowa, odsyłam do postu poświęconego edukacji w Anglii) można wybrać chociażby dwa przedmioty, które realizuje się przez dwa lata. 
Nie jest to wprawdzie najlepszy zestaw na czołowo brytyjskie uczelnie, ale i takie kwiatki się zdarzają.



Sytuacja w mojej przyszłej szkole 

Należy wybrać cztery przedmioty (są wyjątki, ale mówiąc generalnie). 
Aby dokonać odpowiedniego wyboru, już od dłuższego czasu myślałam nad swoimi zainteresowaniami i planami na przyszłość, łącząc je w taki oto obrazek: historia, ekonomia, matematyka – to podstawa! 
Wielka trwoga ogarniała mnie natomiast na myśl o czwartym przedmiocie. 
Co wybrać, skoro na tym moje „must have” się kończy?



Myślałam, myślałam i myślałam, aż w końcu stworzyłam listę swoich propozycji, o opinie na temat których prosiłam starszych od siebie stypendystów czy członków rodziny. 

Lista moich pomysłów na czwarty przedmiot 


\

Niemiecki 
Początkowo. mój nr 1.
Co się stało potem? 
Ano, dowiedziałam się, że w mojej przyszłej szkole uczą się go Niemcy i Szwajcarzy. Nie, nie chodzi o jakieś polityczne sympatie czy ich braki, ale o poziom języka. Niemcy, niemiecki… To by nie przeszło.

Geografia 
Zależy, co kto lubi i co w jego szkole się będzie przerabiało. W mojej przyszłej – m.in. prądy morskie i mierzenie poziomu rzek. To, za czym nie przepadam, więc odpada.

Polityka, prawo  
Przedmioty niezbyt łączące się z moimi zainteresowaniami , więc nauka ich nie miałaby sensu na dłuższą metę. Poza tym, dotyczą one dość ściśle Wielkiej Brytanii – jej prawa, jej urzędów, więc na pewno nie byłoby to dla mnie takie proste.
A na prawo nie trzeba mieć zdanego prawa. Brzmi dziwnie, ale tak jest. 

Teatr, sztuka 
W dużej mierze mogą być teoretyczne. A teorię w tym przypadku niezbyt lubię.

Literatura angielska  
Mój kolejny nr 1. Potem, gdy poznałam różne opinie, te pozytywne (dobry sposób na naukę języka, świetna wymówka do masowego czytania; lektury przerobione dokładniej i lepiej niż w polskiej szkole) i negatywne (czytanie np. Szekspira jest trudne po polsku, a co dopiero po angielsku; trzeba znać świetnie język, a i Anglicy miewają z nim problemy), uznałam, że nie ma co.

Rozszerzona matematyka 
Jeden z dwóch przedmiotów, które najbardziej zajmowały mój umysł. Podjąć czy nie…? Matematyka „zwykła” to coś pomiędzy polską podstawą i rozszerzeniem, a czymś, czego u nas nie ma (całki, różniczki itd.), a ta? 
Przejrzałam sporo stron, pytałam tu i tam, dzięki czemu co nieco wiem: uwaga, wykracza ponad poziom liceum! Adepci tego tajemniczego przedmiotu znają takie pojęcia, jak np. liczby zespolone, szeregi, macierze, współrzędne biegunowe, indukcje matematyczne. I do tego, swobodnie nimi operują, jak twierdzi Wikipedia. 
Brzmi zagadkowo? 
Brzmi mrocznie? 
Zaczynasz się bać? 
Nie powinieneś! 
Jeśli jesteś młodym mat-fizem (albo jakimkolwiek innym „mat”), być może poznasz te pojęcia na pierwszym czy drugim roku studiów. Albo wcześniej, jeżeli tak postanowisz. Twój wybór. 
Czemu się w ogóle nad tym zastanawiałam? 
Bo matma jest fajna. Bo kiedyś się części z tego i tak nauczę. Bo na niektóre uczelnie jest ‘useful’. 


Psychologia 
Największy konkurent rozszerzonej matematyki. 
Tak, tak, interesuję się tym. Tematy - też obiecujące. O rodzinie, o ludziach, o zachowaniu, o osobowości, o agresji, o uzależnieniach, o problemach społecznych… Żyć, nie umierać! Poza tym, dowiedziałam się, że ta wiedza może mi się przydać na studiach, w całym moim żywocie, no i do pisania esejów. Brzmi obiecująco. Może bym i to wzięła, ale…



(tak, teraz czas na puentę)

Odpowiedź na moje modły o inspirację przyszła w bogato obklejonej znaczkami i pieczątkami kopercie, zaadresowanej do moich rodziców. 
Pieczątka szkoły, znaczek z koroną królowej i stempel „by air mail” szczególnie rzucały się w oczy. 


W środku – dwa listy. 
Jeden z nich – uprzejme gratulacje, potwierdzenie przyjęcia i takie tam, przeróżne informacje. 
Drugi – lista przedmiotów podzielonych na cztery bloki. Z każdego z nich można wybrać jeden, a tu: o, trzy „moje” przedmioty w jednej kolumnie. 
Patrzę, mrugam. Ach, tak: historia, psychologia, matematyka. 
Razem. 
W jednej kolumnie. 
Mogę wybrać tylko jeden przedmiot.
Jeden na trzy, które chciałam. 
No, super. 



I tak misterny plan paru ostatnich miesięcy odszedł w niepamięć.



Woody Allen powiedział kiedyś:

 „Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach na przyszłość”. 

Wiedział gość, co mówi, trzeba przyznać.
Myślicie, ze to koniec moich zmagań z wyborem przedmiotów? 
Mylicie się! 
Tak naprawdę sytuacja okazała się lepsza, niż początkowo sądziłam. Mogłam mieć matmę! Mogłam mieć matmę rozszerzoną! Ale, musiałam wybierać pomiędzy ekonomią a historią. Choć… może nie?



Ciąg dalszy zmagań z wyborem przedmiotów i skrócone argumenty „za”, „przeciw” i co właściwie jest na niektórych przedmiotach – już wkrótce. 
Zapraszam i pozdrawiam serdecznie! 

poniedziałek, 26 maja 2014

#02 Niedzielne podsumowanie & #03 Poniedziałkowe postanowienia

Najbardziej ze wszystkich postów, jakie tu wrzucam, cieszą mnie posty podsumowujące tydzień. Świetny sposób na sprawdzenie moich postępów - i dla Was, i dla mnie. 

Jak poszło w tym tygodniu? 
Ja jestem zadowolona - wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. 

Małe „sukcesy” drugiego tygodnia:


·     Dużo rolek, dużo roweru, dużo biegania. 
Tym razem się udało! A będzie tylko lepiej, gwarantuję. 


·    Uśmiechanie się do obcych. 
Chyba jedno z najciekawszych zadań, które zobowiązałam się realizować. 
Wbrew pozorom, uśmiechanie się do ludzi, których się nie zna, może być trudne. 
Dlaczego? 
Bo obawiamy się ich reakcji. 
W moim przypadku, najczęściej kończyło się to odwzajemnieniem uśmiechu. Była jednak sytuacja, gdy ktoś po prostu zignorował albo, innym razem, ktoś popatrzył się dziwnie. Nadeszły niecodzienne czasy, moi mili, gdy zwykły uśmiech budzi zdziwienie.
Ale cóż, na pewno nie znaczy to, że powinniśmy przestać, a wręcz przeciwnie - uśmiechajmy się do ludzi! Niektórym można w ten sposób poprawić humor, innym dodać otuchy - warto! 






·       Skończyłam trzy książki z biblioteki. 
Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła oddać ten pokaźny stos i przydźwigać następny. 
Był jednak pewien zgrzyt we wtorek - kompletnie nie mogłam się przebić przez książkę "Klaudiusz i ja", którą chciałam początkowo wliczyć do grona tych trzech. Mam wypożyczone oba tomy, ale... Po prostu nie. Za dużo gawędzenia nie wiadomo o czym, za dużo rozwlekania kwestii, które nie mają wpływu na teraźniejszość narratora - albo mają znikomy. Naprawdę nie wiem dlaczego, ale po 100 stronach dalej byłam na etapie poznawania losów jego babci. No cóż. Może kiedyś, innym razem. 




·      Spróbowałam jagód Goji i sera koziego. 
Miały być trzy produkty - są dwa, bo kalarepa wchodzi do sklepów na szerszą skalę podobno od  czerwca. 
W każdym razie, eksperyment był ciekawy. Na pewno warto spróbować. 
Ser kozi okazał się w porządku, a jagody Goji... Cóż, co kto lubi. Ja póki co ich fenomenu nie ogarniam swoim umysłem, ale na pewno warto się przekonać na własnej skórze, dlaczego takie może być moje podejście. Wiem, że są ludzie, którzy bez nich nie wyobrażają sobie zdrowego posiłku. Hm. Sprawdźcie. 




·   Rozmyślania na temat Marzycielskiej Poczty - załatwione. 
W przyszłym tygodniu wysyłam list i pocztówkę do pewnej dziewczynki, która kolekcjonuje te drugie. Myślę, że to świetna akcja, ale jak już się przebiję przez składane tego, co chcę jej przekazać, będę w stanie powiedzieć więcej. 

·   Rozmyślania na temat muzyki - załatwione. 
Znalazłam kilkoro pomocników i spośród ich propozycji, wybrałam kilka zespołów/wykonawców, z których twórczością zacznę się zmagać od poniedziałku. Co to za zespoły? Póki co, nic nie powiem, oprócz jednego: będzie różnorodnie! 


[Rozpoczęte/zrealizowane bonusowe zadania]



·       Upiekłam tradycyjne brytyjskie ciasto marchewkowe.
Dobra, trochę to naciągane, bo tradycyjne to ono było - jak je wyjęłam z piekarnika. Potem oczywiście musiałam je udekorować, w jakiś sposób wyróżnić i... Teraz już nie wygląda, jak typowe brytyjskie ciasto. Ale nie narzekam, cieszę się, że się udało. 




·      Nauka smażenia w trakcie. 
Usmażyłam sobie omlet na śniadanie raz, dwa albo trzy  (naleśniki, ze względu na liczbę, wiążą się z większymi stratami) i... nikt nie zginął! A nawet... było całkiem, całkiem dobrze. Czyżby był już jakiś postęp...?






Na koniec podsumowania, parę zdjęć z tego tygodnia: 


Idziemy biegać; idealne śniadanie; na bieg z pochodniami - marsz!; majowy zachód słońca. 




Poniedziałkowe postanowienia 

Ze względu na niewielką ilość dodatkowych postanowień tygodnia, postanowiłam zawrzeć je tutaj: 

·       Wyślę list i pocztówkę do dziewczynki z "Marzycielskiej Poczty". 
... jak wcześniej wspominałam. 

·       Zajmę się twórczością trzech wybranych wykonawców/zespołów. 
Nie, nadal nie dowiecie się, co do za zespoły i wykonawcy. Przynajmniej do następnego podsumowania, ha. 

·      Wykonam pewne zadanie dotyczące mojej klasy. 
Tego też nie zdradzę, zobaczycie sami. 

· Dokończę czytanie książkowych zaległości z biblioteki. 
3 i pół książki. Damy radę! (O ile nie będą takie, jak ten "Klaudiusz...", no naprawdę.)

Zrealizuję/zacznę jeszcze dwa inne zadania. 
Które? Zobaczycie już wkrótce! 




Piszę bardzo tajemniczo, ale wyjątkowo nie chcę zdradzać zbyt wiele. Wyjdzie w praniu, a Wy - dowiecie się już wkrótce.


Oby przyszły tydzień był równie udany!


Życzę wszystkim dobrego, inspirującego poniedziałku i pozdrawiam serdecznie!

sobota, 24 maja 2014

#02 Słów kilka na temat... Organizacja czasu

Post później, niż planowałam – z różnych przyczyn technicznych. Zależało mi jednak, żeby pojawił się przed jutrzejszym podsumowaniem tygodnia.


Nawiązując do tematu... 
Jak często słyszycie zdanie: „nie mam czasu”?
Ba, jak często sami je wypowiadacie?
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak jest?

Problem z organizacją czasu dotyczy wielu osób.

Nie wyrabiasz się z obowiązkami? 
Nie masz czasu na swoje hobby czy spotkania z przyjaciółmi?
Nie możesz podjąć się czegoś nowego, bo obawiasz się, że sobie nie poradzisz z pogodzeniem wszystkiego? 
Jeśli do tego zdarza się, że dzień mija Ci „nie wiadomo kiedy” i właściwie został spędzony „nie wiadomo na czym”, może to oznaczać, że jesteś jedną z nich. 


Jak sobie z tym radzić?

Wydaje mi się, że to jest jak ze szczęściem – nie ma na nie złotej recepty. Ale, jeśli masz już motywację i chcesz coś w życiu zmienić, warto zacząć w tym miejscu: od dobrego rozplanowania swojego czasu.


Twoi pomocnicy w organizacji:

Lista, lista i jeszcze raz lista.
Przykład? Lista 121 zadań.
Wiadomo, nie musi to być jakaś lista na dziesięć stron, rozpisana z wyprzedzeniem na następne trzy miesiące.
Ale na tydzień czy choćby kilka dni do przodu – warto zanotować, co ma się do zrobienia i jak będzie wyglądała realizacja tych planów. Dzięki temu, nie jest tak łatwo pogubić się w swoich zamierzeniach czy obowiązkach i łatwiej wszystko pogodzić. 



 Planowanie kolejnego dnia.
To ściśle powiązane z powyższym, ale jeśli ktoś woli listę długoterminową, plan na dzień następny bywa bardzo przydatny. I nie chodzi mi tu o rozpisanie dnia co do minuty, ale o zastanowienia się, co właściwie jest do zrobienia i jakie są priorytety.



Walka z "eliminaczami" czasu.
Tak, musiałam o tym wspomnieć. 
Wiem, że dla wielu byłaby to prawdziwa katorga (dla mnie też), ale  zastanówmy się: ile czasu dziennie spędzamy na przeglądaniu, przykładowego, FB? 
Nie mówię o całkowitej rezygnacji, ale warto od czasu do czasu zrobić sobie przerwę.
Legenda głosi, że im dłuższa przerwa, tym lepsza. Cóż. Pewnego pięknego dnia zrealizuję zadanie 120 i zniknę na tydzień z FB. 
Ale chyba jeszcze nie dzisiaj, o nie.


Bądź konsekwentny/a w swoich dążeniach.
W skrócie: jak coś sobie obiecujesz, to realizuj. To znowu nawiązanie do motywacji, ale wiemy, o co chodzi.



Nie przesypiaj życia!
Dobra, nie każę nie spać w ogóle, ale powiedzmy sobie szczerze: 12-godzinny sen w nocy i trzy drzemki w ciągu dnia naprawdę nie są takie konieczne, żeby przetrwać. Nawet w przypadku snu – co za dużo, to nie zdrowo, więc zastanówmy się, czy i w tej kwestii czasem nie przesadzamy.



Nie wykonuj dziesięciu zadań na raz (no chyba, że jesteś osobą z naprawdę solidną podzielną uwagą). 
Najczęściej jest jednak tak, że gdy dzielimy swoją uwagę, nie skupiamy się właściwie na niczym i tracimy więcej czasu, niż zajmując się tylko jedną sprawą. 




- Zastanów się: kiedy najlepiej radzisz sobie z wykonaniem wszystkich obowiązków? 
Z mojego doświadczenia - ja najlepiej radzę sobie, kiedy mam dużo do zrobienia.  Wówczas, paradoksalnie, najlepiej idzie mi zarządzanie czasem - jest go tyle, co trzeba, żeby zdążyć z obowiązkami i mieć czas dla siebie oraz bliskich ludzi. 
Przykład? 
W pierwszej klasie gimnazjum m.in. zaczęłam nową szkołę, kończyłam muzyczną, chodziłam na angielski i niemiecki, trenowałam kick-boxing, przygotowywałam się do bierzmowania, w weekendy jeździłam na wykłady i warsztaty do Warszawy, a jeszcze miałam czas na swoje własne pasje i znajomych. 
Tak, ja też po dziś dzień zastanawiam się: "jak?!". Chyba już nigdy nie będę taka zorganizowana, choć dalej staram się wykorzystywać czas, jak tylko mogę najlepiej. Tyle o mnie. 
A jak jest z Tobą? Przemyśl, warto! 



No dobra.
Ta część zrealizowana i co teraz? 
Bierzemy się do roboty! 
Ale… jak?
O paru sposobach na poradzenie sobie ze stertą zadań do wykonania czy innych obowiązków, już wkrótce. 

Jutro natomiast podsumowanie kolejnego tygodnia! 
Zapraszam serdecznie. :D 

czwartek, 22 maja 2014

#02 Opowieści stypendialne: "O nauce w Anglii - trochę ogólnie, trochę szczegółowo, z perspektywy laika."

To wprowadzenie jest skierowane do tych, którzy zastanawiają się ogólnie, z czym to się je. 
"Wiem, że nic nie wiem." - powiedział Sokrates. I w tej sytuacji to też adekwatne. Wiem, że moja wiedza o edukacji w Anglii jest ograniczona i muszę się jeszcze wiele nauczyć, ale z drugiej strony chcę naświetlić tę sytuację innym, którzy czasem kompletnie nie wyobrażają sobie, jak to może wyglądać. 



Nauka w Anglii znacznie różni się od systemu edukacji, jaki mamy w Polsce – to pewnie nikogo nie dziwi. Jednak, dzięki różnego rodzaju reformom, można doszukać się coraz większej liczby podobieństw. Jakich? Myślę, że z łatwością będziecie w stanie je wskazać po przeczytaniu tego postu.

Podział - w skrócie 

System edukacyjny dzieli się na trzy etapy:
- primary (szkoły podstawowe, od 5 do 11 lat); 
- secondary (szkoły średnie, od 11 do 18 lat);
- tertiary (szkoły wyższe, uniwersytety, politechniki itp.).

Przed etapem primary jest przedszkole, zwane (po niemiecku) Kindergarten. 



Obowiązkowa edukacja

Nie będę wspominać o szkołach podstawowych czy nawet odpowiedniku polskiego gimnazjum/szkoły średniej. Najważniejsze jest to, że kończy się egzaminami General Certificate of Secondary Education tj. GCSE – można go porównywać z polskim egzaminem gimnazjalnym, ale bardziej adekwatna jest nazwa „mała matura”. 
Podchodzi się do niego na roku 11, w wieku około 16 lat
Kończy on edukację obowiązkową.



Sixth form, czyli przygotowujemy się do egzaminów wstępnych na studia

Następny, nieobowiązkowy etap edukacji. 
Jest to dwuletnie przygotowanie do egzaminów na koniec szkoły średniej, tzw. A-Levels, są przeznaczonych dla tych, którzy chcą iść na studia.
W międzyczasie, pod koniec pierwszego roku Sixth Form, zdaje się egzamin Advanced Subsidiary (AS level).



Co czeka od września mnie i innych, którzy będą przerabiać ten program?  

W skrócie, powyższy etap edukacji. 
Przez te dwa lata (u mnie i innych z BAS-u przypadające na 2 i 3 klasę polskiego liceum), realizuje się dowolnie wybrane przedmioty. Optymalnie 3-4, choć można wybrać nawet 5. Możliwość wyboru jest ogromna. 
typowe przedmioty, jak matematyka, języki obce, historia, chemia, biologia… Ale też ekonomia, polityka, prawo, teatr, sztuka, wf, religia, literatura angielska czy psychologia. Każdy przedmiot jest podzielony na tzw. modules i z każdego z nich zdaje się egzamin (wyniki z poszczególnych wliczają się do ostatecznej oceny maturalnej).

Wybór przedmiotów 

Przedmioty powinno się wybierać, kierując się przyszłym kierunkiem studiów, ponieważ głównym wymogiem rekrutacyjnym jest posiadanie takiej, a nie innej oceny z danego przedmiotu.
Moi rozmówcy radzili mi przeglądanie stron wybranych uczelni, bo, wiadomo, wymagania mogą się różnić. Myślę, że to cenna rada, która znacznie ułatwia wybór. Zainteresowania to jedno, ale trzeba też myśleć o tym, co przyda się w praktyce. 

Moja tabelka pt. "Wybierz jeden przedmiot z każdej kolumny". 

I tak, np. na ekonomię, w zależności od uczelni, wymagana jest matematyka, przydatna - ekonomia/biznes oraz rozszerzona matematyka. Mile widziane są też inne przedmioty, uważane za bardziej wymagające, jak historia czy geografia. 

U mnie sytuacja z wyborem przedmiotów była dość pokręcona, bo miałam jakąś wizję, gdy nastąpiło zderzenie rzeczywistości z planami i musiałam kombinować od początku. Ale o tym, kiedy indziej. 


Szkoły prywatne 

Większość uczniów uczy się w szkołach państwowych.
Istnieją również szkoły prywatne i to właśnie w nich miejsce można zdobyć, dzięki konkursowi stypendialnemu BAS czy Towarzystwa Szkół Zjednoczonego Świata.

Żeby dobrze wyobrazić sobie taką szkołę, najlepiej przypomnieć sobie Hogwart Harry’ego Pottera.  


Przeglądając niegdyś zdjęcia takich miejsc, najczęściej widywałam zamki czy inne, ogromne, strzeliste budowle, wielkie tereny i… kompletne pustkowie.
Takie są najczęściej realia: Brytyjczycy uważają szkoły położone w samym środku nigdzie za te „naj”, ponieważ uczniowie mogą się skupić wyłącznie na nauce i szkolnych atrakcjach, a tych jest zazwyczaj co nie miara.


Zajęcia dodatkowe - ogólnie

Można grać w teatrze, jeździć konno, grać na instrumentach, występować w musicalach, śpiewać w chórze, chodzić na ekspedycje, pływać, biegać, grać w polo, udzielać się charytatywnie, brać udział w debatach, konstruować różnego rodzaju sprzęty, debatować, przeprowadzać nietypowe eksperymenty… 
Wybór jest ogromny, a wszystko zależy od konkretnej placówki.

Internat 

Uczniowie „z daleka” – jak ci zagraniczni – mogą zamieszkać w internacie, którego budynek/budynki położony jest najczęściej na terenie szkoły. 
Ci, którzy przygotowują się do A-levels, często mają jedno- lub dwuosobowe pokoje (zależy od szkoły).


Coś, czego u nas nie ma  

Domy 
W niektórych szkołach; jak w Hogwarcie. 
Nie potrafię jednak powiedzieć na ten moment, jak wygląda przydział do nich, na jakiej zasadzie się to odbywa. 

Mundurki 
Choć z tego, co wiem, jeśli chodzi o uczniów na Sixth Form różnie bywa z ich noszeniem. 

 



Myślę, że to byłoby na tę chwilę wszystko, jeśli chodzi o ogólny zarys edukacji w Anglii (nie określam tego „nauką w Wielkiej Brytanii”, bo np. w Szkocji wygląda to inaczej). 
Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam, aczkolwiek, pamiętajcie, że specem to ja dopiero mogę zostać za rok lub dwa. Ale to też nic pewnego. 


Dla zainteresowanych: polecam kontaktować się z osobami, które są w trakcie takiej nauki lub już po niej. Oni mają bardzo rozległą wiedzę - i to przede wszystkim, praktyczną. Poza tym, chętnie się nią dzielą. ;) 


Informuję, że postanowienia tego tygodnia nie umarły, za to trzymają się świetnie. Szczegóły już wkrótce! 
Pozdrawiam wszystkich serdecznie! 



poniedziałek, 19 maja 2014

#02 Poniedziałkowe postanowienia

Ten tydzień będzie trudniejszy, ponieważ zaczynam się rozkręcać z realizacją zadań. 
O długoterminowych już nie piszę, ale co do innych...

Plan na ten tydzień 


Możliwie najwięcej wypraw na rolki – podejście drugie.
Niech tylko pogoda dopisze, a będę wychodzić nawet codziennie. Trzeba zetrzeć złe wrażenie spowodowane porażką w tej kwestii z poprzedniego tygodnia.


Uśmiechnę się do jak największej liczby obcych ludzi.
To wbrew pozorom nie takie łatwe zadanie. 
Uśmiechnąć się, ale tak, by komuś poprawić humor.
Uśmiechnąć się, ale tak, by nie dostać z prawego sierpa w twarz (no co? podobno się zdarza!).
Uśmiechnąć się i mieć świadomość, że to komuś naprawdę pomogło.
Ot, co! To jest dopiero uśmiech. 


* Kupię co najmniej 3 produkty spożywcze, których zawsze chciałam spróbować.
Nie precyzuję, bo nie wiem, czy akurat znajdę bataty, kalarepę czy jagody Goji. Coś z tego na pewno. Ale nie tofu. Tofu mam już zarezerwowane przez pomysłodawców spróbowania tego specjału, którzy ostatnio musieli jeść je beze mnie (pozdrawiam! :D). 


 Przeczytam przynajmniej 3 książki, które czekają, aż oddam je do biblioteki.
Oj, trochę ich jest. Ale same ciekawe, więc powinnam dać radę. Może nawet przeczytam więcej...? Zobaczymy! 


* Zacznę oglądać „Grę o Tron”. 
Tak, nadszedł ten czas. Pewnie pod koniec tygodnia, bo muszę na początku ochłonąć po "Plotkarze", ale zacznę. Jeżeli mi się spodoba... Cóż, wtedy realizacja jednego z zadań będzie naprawdę fajna. A jeśli nie? Mam nadzieję, że będzie odwrotnie, bo nie chcę zmieniać treści Listy


 * Zacznę zastanawiać się nad wykonawcami i muzyką, których chciałabym poznać podczas realizacji zadań związanych z muzyką.
Parę osób zaoferowało się, że mi pomogą - dziękuję Wam bardzo, wkrótce się odezwę, oczekujcie mojej sowy! 


 *  Poczytam o wysyłaniu listów do dzieci z „Marzycielskiej Poczty” i zacznę przygotowywać pierwszy list.
 Tutaj nie będę się rozwlekać. Myślę, że to dobry początek i odpowiedni czas na realizację tego zadania. 




Ogólnie, zamierzam wcielić w życie zadania związane bezpośrednio z innymi ludźmi. Ten tydzień będzie więc przygotowaniem do tego. Dużo gromadzenia informacji i tworzenia teorii, ale nie tylko. 



Liczę, że uda się zrealizować również inne zadania, których póki co nie będę tu wymieniać. Zobaczycie przecież sami. ;) 
Już wkrótce post nt. edukacji w Anglii, czyli o tym, czego właściwie będę się tam uczyła ja i inni ludzie przerabiający ten sam program na tym poziomie. Zapraszam serdecznie! 


Życzę Wam udanego poniedziałku i żebyście pamiętali o tym, że kolejny tydzień minie, czy tego chcecie, czy nie. Wy możecie natomiast zrobić wszystko, co możliwe, aby był to najlepszy tydzień Waszego życia albo po prostu taki, który odmieni wszystko inne. 
Ach, i jeszcze jedno... 

Pozdrawiam! 

niedziela, 18 maja 2014

#01 Niedzielne podsumowanie

To był dobry tydzień. A nawet bardzo dobry. Między innymi, spowodowane było to tym,
że udało mi się zrobić więcej, niż pierwotnie postanowiłam w poniedziałkowym planie.

Małe „sukcesy” pierwszego tygodnia:


·    3 wyprawy – bieganie.
Tak, jak deklarowałam. Postaram się jednak, żeby było tylko lepiej. Podobnie, jak z czasem spędzonym na treningach „ogólnie”. 

·     Przeczytałam „Ogniem i Mieczem”!
Uważam to, za jedno ze swoich największych osiągnięć czytelniczych. Udało się zakończyć coś, co ciągnęłam od lutego. Nie, nie, nie dlatego, że tak wolno czytam. Po prostu czasem nie sięgałam po tę książkę tygodniami, a potem potrafiłam usiąść i czytać całymi godzinami. Ogólnie, Sienkiewicz nie jest taki zły, jak go malują.
Chociaż z ręką na sercu przyznaję, że moje czytanie opisów przyrody polegało na luźnym przeskanowaniu wzrokiem tekstu. 
Dobra, mówicie, co chcecie, ale ta pozytywistyczna tendencja do rozwleeeeeeekania jest naprawdę irytująca dla mnie, jako współczesnego czytelnika. Rozumiem ich (brak telewizora itd., więc trudności z wyobrażeniem sobie danego krajobrazu), ale i tak trudno się zaczytywać  z radością i uśmiechem na ustach w zachwytach noblisty nad polską florą.

·       Skończyłam oglądać „Plotkarę”. 
Kolejna "aktywność" ciągnąca się od ferii. O ile pierwsze cztery, może cztery i pół piątego sezonu oglądałam szybko i z wielkim zaangażowaniem, potem było tylko gorzej i gorzej.
A szósty sezon?
Usiłowałam się za niego wziąć mniej więcej od marca. Nie twierdzę, że to zły serial, tylko z czasem pewne wątki wydają się tworzone na siłę. Ostatnie odcinki oglądałam więc już tylko dla dwojga bohaterów (Chuck'a i Blair). 

·      Zaczęłam  czytać pożyczoną od brata „History of Britain”.
Nic dodać, nic ująć. Jeszcze 715 stron i skończę. Może uda się przed trzydziestką...? 

Historia Anglii - polecam. 

·   Poradziłam się wielu osób (i stypendystów, i rodziny, i znajomych), co do wyboru przedmiotów. 
Tak. Zwłaszcza po tym, jak dostałam list z tabelką pt. „Wybierz jeden z każdej kolumny”. Na ten moment jestem zadowolona ze swoich wyborów, a list poszedł w świat. A więc, co za tym idzie…


[Rozpoczęte/zrealizowane bonusowe zadania]

·        Czwarty przedmiot wybrany!
Ogólnie, wybór wyglądał inaczej, niż początkowo podejrzewałam, ale co do szczegółów – potrzymam Was na razie w niepewności, zwłaszcza, że szykuję sporo materiałów o edukacji w Anglii okiem „początkującego” w tym temacie (czyli pewne, ogólne informacje będziecie mieli na wyciągnięcie ręki).  

·       Upiekłam croissanty.
Pierwsze w życiu. Schodów było sporo, bo mój przepis wymagał wałkowania i przekładania ciasta z zamrażalnika do lodówki i odwrotnie średnio co 30min, więc zajęło mi to praktycznie cały sobotni wieczór (mniej więcej od  15 do 22) i niedzielę.  Sądzę jednak, że było warto, bo po 8h łącznej pracy mam croissanty! Satysfakcja wynagradza trudy. 
Wiadomo, można kupić ciasto mrożone, ale... 
Po co iść na łatwiznę? 


·       Upiekłam też pierwsze w sezonie ciasto owocowe, tym samym rozpoczynając zadanie nr 40.  
Sezon na rabarbar w pełni, więc może uda mi się zaangażować moje książki z przepisami i wreszcie sprawdzić, czy warto było je kupić?



·  Obejrzałam dwa filmy polecane przez innych: „Niebo istnieje naprawdę” i „Joe Black”.
Oba polecam. Na pewno robią wrażenie, ale to nie jedyny powód, dla którego warto je obejrzeć. 
Na temat filmów może jeszcze kiedyś napiszę, więc póki co dam Wam tylko dobrą radę z serii „Dobre rady cioci Ady”: jeśli nie jesteście pewni, jak zareaguje ktoś na wieść o tym, że oglądacie widziany już przez niego film, lepiej nie poruszajcie tego tematu, bo możecie dostać spoiler gratis (E., P., „Joe Black”, dzięki :D). 
Chociaż nie, przy powyższych tytułach, to nie jest jeszcze taka tragedia. Gorzej, jeżeli próbujecie obejrzeć „Szósty zmysł”, „Piękny umysł” czy po prostu jakiś dobry kryminał, a ktoś Wam zdradzi zakończenie. Na szczęście, nie miałam takiej sytuacji, ale NIE POLECAM.

I… mała porażka

Rolki.
Trochę nie wyszło. Trochę bardzo. 
Dlaczego?
Poniekąd – pogoda. Lało jak z cebra przez większość tygodnia albo wiał porywisty wiatr i trudno było opuścić dom na rolkach bez ryzyka odfrunięcia. Poza tym, ładne wieczory wykorzystywałam na bieganie. 
Ale nie mam co się tłumaczyć, liczę, że w przyszłym tygodniu nie zawiodę.


 Parę zdjęć z tego tygodnia: 
Wybór przedmiotów; czekolada; "Z Koniem na matmie"; kocia niespodzianka w brudnopisie. 

Plany pojawią się jutro, ale być może, być może moja klasa powinna się mieć na baczności. Ale inni też. Nigdy nie wiadomo, co nas spotka następnego dnia. 

Pozdrawiam wszystkich, życząc udanej niedzieli!