wtorek, 19 sierpnia 2014

#09 Opóźnione niedzielne podsumowanie 2 tygodni sierpnia

Sierpień to dziwny miesiąc.
Ostatnio sporo się dzieje. Zmiany, zmiany, zmiany. Ma to sens; w sumie już wkrótce wyjazd. Ale nie wszystko jest z tym związane. Czasem po prostu coś się zdarza zupełnie nie w porę. Za późno, za wcześnie. Los nie ma wyczucia.
Ale koniec filozofowania! Wróciłam właśnie z tygodniowego, nagłego urlopu u rodzeństwa i mam przed sobą trzy tygodnie. Czas kompletowania mundurka. Czas pakowania się. Czas, który należy spędzić z ludźmi, którzy na to zasługują.
A na starcie...
Podsumowanie ostatnich dwóch tygodni:

Zagraliśmy w masę planszówek.
Tak, tak. Nie zawsze udało mi się wygrać.
A właściwie to eufemizm, bo brat rozwalał mnie równo. Czasem różnica punktów była niewielka, czasem ogromna. Ale przynajmniej była niezła zabawa.



Rozgromiłyśmy z siostrą swoich przeciwników w Heroesach.
Sojusze okazały się ciekawsze od wzajemnych potyczek i tak, "Ad & Kas" pokonały wszystkich.



Nauczyłam się grać w Heroesów V.
Jak mus to mus. I nie taka straszna piąta część Heroesów, jak mogłaby się wydawać.


Spróbowałam mleka sojowego.
Zainspirowałam się takim, jakie było u mojej siostry i zakupiłam własne. Cóż. To naprawdę dziwnie smakuje. Może trochę przypomina mleko, ale jak dla mnie jest zbyt roślinne. Cieszę się, że mogę spożywać krowie. :D

Zrobiłam muffiny wytrawne.
Myślałam, że wyjdą co najmniej dziwne, ale to nie było takie złe. Choć nie powiem, nakładanie żółtego sera do papilotek było dość niezwykłym doświadczeniem.
W smaku przypominały nieco te wszystkie bułki "wytrawne", które można dostać w każdym spożywczym.



Zwiedzałam nieznaną sobie część miasta.
...I zwiedzam nadal. Miasto jest większe, niż mogłoby się wydawać. A na co dzień poruszam się właściwie po tych samych uliczkach. Miła odmiana - pójść w takie miejsca, gdzie za domami zaczyna się już las albo pojawiają się znaki świadczące o opuszczeniu terenów mojej miejscowości.



Załatwiliśmy z rodzicami sprawy dokumentów.
A więc większość formalności za nami.
Nie było to jednak takie łatwe. Przykładowo, żebym mogła złożyć wniosek o nowy paszport, musieliśmy długo siedzieć w kolejce, wypełniać wnioski, z którymi były wieczne problemy w stylu: "Nie masz tyle samo wzrostu, co 3 lata temu.", "Masz w dowodzie wpisane piwne oczy, a więc mają być 'piwne'" czy "A pieprzyki na twarzy to nie znamiona?". I tak w kółko, i w kółko.


Już nie mówiąc o tym, że zanim trafiliśmy do odpowiedniej części urzędu, mieliśmy wrażenie, że pomieszczenie, do którego mamy się udać, znajduje się na ósmym piętrze. I tak, gdy rodzice udali się do staromodnej windy, przypominającej trumnę; ja wbiegałam po schodach. Gdy byłam mniej więcej na czwartym piętrze, zadzwonił tata, z informacją, że pomyliliśmy się - miejsce, w którym załatwia się formalności związane z paszportami, znajduje się na parterze. Super. Każdy lubi bezcelowo biegać po schodach w wolnych chwilach.
Naprawdę, dobrze, że to wszystko tylko raz na jakiś czas.


Stwierdziłam, że czasem i zielona herbata może być dobra...
Zależy to jednak od tego, jaki jest jej smak. Przykładowo, truskawkowa była całkiem, całkiem. Myślę, że wielkiej przyjaźni to my nie zbudujemy, ale od czasu do czasu można się spotkać. ;)


...Tak samo, jak gorzka czekolada.
Tu to trochę gorzej. Zielona herbata okazała się bardziej znośna. Sądzę jednak, że i gorzką czekoladę można od czasu do czasu zjeść. A najlepiej, jak już, w formie płynnej. Wówczas, po posłodzeniu 5 łyżeczek...
Ale co ja tam będę. Jest ok. :D



Pożyczyłam od Agi bardzo ciekawą książkę.
Jakieś romansidło, ale cicho. Nawet Sparks od czasu do czasu może być ciekawy i jeszcze czegoś człowieka nauczyć. Tak przynajmniej sądzę.



Przesłuchałam wiele piosenek, które nie należą do lubianego przeze mnie gatunku.
Ostatnio było sporo okazji, bo niestety ostatnio dużo się tego wokół mnie przewija. W każdym razie, odkryłam, że nawet wśród piosenek z gatunków, z którymi nie przepadam, kryją się takie, które przyciągają i których się miło słucha. Nauczyłam się paru tekstów i już wiem, że nie ma co oceniać książki po okładce. W każdym worku można znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli początkowo się tego w ogóle nie spodziewa.

Ułożyłam w albumach moje zdjęcia.
I już są w gotowości do oglądania. I nieważne, że musiałam je poprzycinać, bo album, który kupiłam, jest przeznaczony na fotografie o mniejszym formacie. Pamiątka jest, a po latach na pewno ze śmiechem będę wspominać swoje (nie)umiejętne posługiwanie się nożyczkami.

to, co musiałam odciąć od zdjęć, żeby się zmieściły, ech, ech

Spakowałam kopie ulubieńców.
Sądzę, że będę musiała wkrótce wywołać jeszcze parę zdjęć do tej kolekcji, ale to wszystko jest już na wysokim etapie zaawansowania. Bliżej, niż dalej.

Obejrzałam polecane mi filmy: "Nostalgia Anioła", "Doktor Zywago" i "Gwiazd naszych wina". 
Ten drugi niezbyt się mi spodobał, bo nie znoszę biernych bohaterek, natomiast dwa pozostałe... Wow.
"Nostalgia Anioła" była całkiem niezła. Historia dziewczynki, która po śmierci ogląda życie swojej rodziny i bliskich jej ludzi, a także widzi przygotowania własnego zabójcy do kolejnego mordu, niewątpliwie robi wrażenie.
Największe zamieszanie zrobił jednak film: "Gwiazd naszych wina", którym zachwycało się tyle osób, że prędzej czy później i ja postanowiłam poznać jego fenomen. O osobach ciężko chorych, które wbrew przeciwnościom losu szukają szczęścia. Wiele pięknych dialogów, wzruszających scen. Coś wspaniałego, polecam z całego serca.

Plakaty filmowe i fragment książki "Gwiazd naszych wina": 


Nauczyłam się grać trzech nowych utworów na pianinie. 
Grunt to motywacja. Teraz gram codziennie i wreszcie nauczyłam się tego, co obiecywałam umieć już parę miesięcy temu.
Są to: "River flows in you", "Ballade pour Adeline" i "Dla Elizy". Robię podchody w kierunku czwartego; przed wrześniem zdążę.

Kupiliśmy buty do szkoły. 
A więc są już postępy coraz większe! Cały czas pracuję też nad listą rzeczy do zabrania, którą łączę poniekąd z listą rzeczy do kupienia. Pakowanie w pełni. :)



Inne migawki z ostatnich dni: 



W Warszawie




Inne

testowanie aparatu; cytaty z piosenek na Twojej Coca Coli; nowy Czas Honoru - odcinek specjalny!; na kręglach; no bo przecież moi znajomi nie mogą mieć normalnych nazw na kręglach, haha :D; kakao z pianką; czwarte urodziny chrześniaka; piękne niebo; na życzenie specjalnie = jakieś tam roślinki u siostry, tak ładnie zrobione :D; przysmaki z Rossmanna; nie tylko ja mam wypchany plecak, buahaha; żywienie z Subwayem w roli głównej; testujemy Milkę; placki z dziwnego warzywa; sushi time; kręgle part 2; płonie ognisko na polu; desery na dziś; ogłoszenia; w oczekiwaniu; burza, a ja pod balkonem się ukrywam; szok szok szok; zachód słońca i pociągi; kakao wieczorem; znów Coca Cola. 

W tym tygodniu zamierzam kontynuować realizację zadań. Będzie to też związane z odwiedzinami u kolegów i koleżanek oraz ze spełnianiem celów rowerowych.
Poza tym: zakupy, sprzątanie pokoju, pakowanie.
Szczegóły już wkrótce, zapraszam serdecznie!
Pozdrawiam wszystkich, dobrze wykorzystajcie pozostałe dni wakacji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz