poniedziałek, 14 lipca 2014

#07. Niedzielne podsumowanie & Poniedziałkowe postanowienia

Ostatnio trudno zebrać mi się do pisania. Mało inspiracji, dużo wyjazdów... Nie wszystko przychodzi tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Czasem tekst po prostu sam się układa, a już innym razem myśli się i myśli, i nadal nic.

Ten tydzień minął bardzo ciekawie, choć ze względu na chwilową konieczność zmiany telefonu na taki z gorszym aparatem, niestety nie wszystko mogłam aż tak dobrze uchwycić.

Niedzielne podsumowanie


Zdobyłam mapę miasta i zaznaczyłam wszystkie znane mi ulice. 
Dzięki temu plan zwiedzenia całego miasta, staje się coraz bliższy realizacji. Poza tym, jest szansa, że wreszcie ogarnę nazwy ulic, a to już naprawdę byłby ogromny sukces. 




Obejrzałam 3 sezon "Gry o Tron". 
To jest smutne. Z każdym obejrzanym odcinkiem coraz bliżej do końca, a kto ogląda ten serial, ten wie, że nie tak łatwo się od niego oderwać. Owszem, zdarzają się i chwile nudy, ale potem pojawia się kolejny taki wątek, że nie pozostaje nic innego, jak oglądać dalej i dalej, i dalej...



Więcej czasu spędzam, grając na pianinie. 
Jest spoko, jest lepiej.
W każdym razie, nie stoję już w miejscu, przegrywając 4. rok z rzędu te same utwory, tylko wreszcie zaczęłam się rozwijać. Na pierwszy ogień poszło "River flows in you", bo już dawno temu obiecałam koleżance, że się tego nauczę, a melodia jest piękna. Zanim wyjadę, mam misję: zagrać to na pianinie w szkole i nie mylić się co 5 sekund. :D



Marzycielska Poczta - kolejny list gotowy. 
Zaczęłam pisać kolejny list do dziecka z Marzycielskiej Poczty. Udaje się zebrać słowa, więc nie jest źle.
A jak wszystko pójdzie dobrze, w tym tygodniu powinnam go już wysłać.



Zwiedziłam parę miejscowości sąsiadujących z moim miastem. 
Tym razem udałam się w inną stronę, niż ostatnim razem. Prawie cały czas droga była zupełnie pusta, a więc nie była to zbyt niebezpieczna trasa, ale długa i ciekawa. I na pewno była dobrym przygotowaniem do tego, co zamierzam przed i po obozie, czyli - generalnie rzecz biorąc - w sierpniu. A o co chodzi, wiedzą póki co ci, których to dotyczy bezpośrednio. Choć i Wy powinniście się domyślać. :D


Odebrałam wywołane zdjęcia. 
Ich liczba mnie przeraża.
Chyba nigdy nie miałam aż takich zaległości i aż tyle zdjęć z jednego roku życia - śmiem twierdzić, że ponad 200 z nich (!) to pierwsza liceum. Tak więc, wychodzi na to, że jeden rok zajmie cały nowy album. Dotychczas - cały jeden album mieścił 5 lat życia. Na pewno nie jeden rok. Nie, nie.
Z tym rokiem zdecydowanie coś było nie tak.

Podróżowałam PKS-em i przeżyłam. 
Tak, wiem! Niemożliwe...? A jednak! Może to mało lokalna podróż, bo jej celem było miasto znajdujące się już w innym województwie, aczkolwiek, jakby nie patrzeć, wymagało to znalezienia się w odpowiednim autobusie i dotarcia do tej stacji, do której trzeba było dotrzeć.
Dobra, już się nie bronię na siłę. Prawda jest taka, że łatwiej mi podróżować na dalsze dystanse, niż we własnym powiecie. Smutne, ale prawdziwe (i właśnie dlatego trzeba to zmienić!).


Wielokrotnie jeździłam PKP i odnalazłam się na Wschodnim. 
To już naprawdę jest wychwalanie się, bo żadnego z tym związanego zadania nie miałam. Ale co zrobić, skoro jedyną przeszkodą w spokojnej podróży PKP jest właśnie ta zamotana Warszawa Wschodnia...? Odnalezienie się na nim i nierozpoczęcie w ten sposób podróży do np. Rosji, często graniczy z cudem. Mówcie, co chcecie. Ja i tak nie ufam tej stacji. A to, że jakoś przetrwałam, uważam za duży sukces.



Grałam z rodziną w SingStara. 
Chciałabym powiedzieć, że wszyscy ze mną przegrali, ale wyjątkowo (:D) szanse były bardzo wyrównane. Remisy, porażki czy zwycięstwa tak się przeplatały, że trudno określić, kto właściwie był mistrzem. Chociaż ja i tak wiem swoje. :D


Widziałam szpital w Leśnej Górze. 
...A plan znanego z "Na dobre i na złe" szpitala znajduje się tam, gdzie niewielu by się go spodziewało. Fajna sprawa, choć niestety nie udało się podejść bliżej, niż udało się uwiecznić na poniższych fotografiach.



Kupiłam walizkę na wyjazd do Anglii. 
...A nawet dwie. Jedna większa, druga mniejsza. Wytrzymałość jednej z nich przetestuję już wkrótce na obozie, ale prezentują się całkiem, całkiem. I obie są, oczywiście, niebieskie. Bo jakżeby inaczej? :D



Spędziłam sporo czasu z rodziną i znajomymi. 
Jedną z ważniejszych zalet wakacji jest właśnie możliwość poświęcenia więcej czasu różnym osobom, dla którym często w roku szkolnym nie ma czasu. Fajna sprawa, można poznać ludzi w inny sposób, niż zazwyczaj albo w ogóle poznać (bo często tak jest, że kogoś niby znamy, ale jednak nie do końca...).



Poniedziałkowe postanowienia

Zwiedzić miasto na rowerze
Mapa leży i czeka. Jaki będzie pierwszy cel, dowiemy się już wkrótce.

Zacząć produkcję własnego kremu do kanapek.
Po spędzeniu paru dni z masłem orzechowym, upewniłam się, że taki krem do kanapek to fajna sprawa. Tylko, że to musi być coś ciekawego. Nie tam jakaś pseudo-Nutella czy podróba masła orzechowego, ale coś naprawdę wyjątkowego, co nie będzie podobne do niczego innego dostępnego w typowym supermarkecie. Mam już pomysł, ale - jak można było się spodziewać - póki co, go nie zdradzę.

Uśmiechnąć się do zielonej herbaty.
Ach, i gdyby na tym uśmiechu mogłoby się to skończyć! Ale nie, niestety. Naprawdę nie wiem, kto wymyślał takie zadania, żeby na zieloną herbatę się skazywać... Choć, może nie taki diabeł zły, jak go malują...?

Przygotować się na obóz.
To raczej zajmie większą część tygodnia. Zakupy, planowanie, tyle spraw do załatwienia...
Nie no, kogo ja oszukuję?
Pewnie znowu skończy się na załadowaniu wszystkiego "jak leci" na parę godzin przed wyjazdem, jak to miało miejsce przed wycieczką do Włoch. Jednakże, ze względu na to, iż wkrótce będę pakować się na półtoramiesięczny wyjazd, staram się uwierzyć, że naprawdę umiem się spakować porządnie, spokojnie i przed czasem. I niech to postanowienie będzie motywacją ku temu!

Wysłać list do dziecka z Marzycielskiej Poczty. 
...Tak, jak już wspominałam wcześniej.

Kupić albumy i rozłożyć zdjęcia. 
Tak, to też jest ważne. I wbrew pozorom trudne, gdyż mam do rozłożenia jeszcze kilka zdjęć z gimnazjum, z wakacji i z całej pierwszej klasy liceum. Chociaż nie, to by było w miarę proste. Gorzej, że w tym wszystkim muszą się odnaleźć jeszcze zdjęcia z mojej I Komunii Św. czy jakieś inne, znalezione na różnych dyskach. A więc są i takie, na których mam 5 lat, i takie, na których mam 12... Mam już pomysł; grunt to czas i chęć do działania!

Odebrać kopie faworytów. 
...I tak właśnie zapowiada się kolejna podróż do pobliskiego miasta w innym województwie. Aż się zastanawiam, jaki środek transportu wybrać tym razem. :D Cóż, będzie ciekawie!

Przygotować się do przerwy od facebooka. 
Zdecydowanie nadszedł czas na realizację tego zadania. Choć to chyba jeszcze trudniejsze, niż picie zielonej herbaty. No cóż, prawdziwe próby podejmę najwcześniej za tydzień, ale już na wstępie stwierdzam, iż podziwiam ludzi, którzy żyją i komunikują się z innymi bez Facebooka. Jakkolwiek płytko to może brzmieć, to naprawdę jest świetny środek komunikacji i zabijacz czas w jednym, na którego trudno się długo nie logować.

Usmażyć porządne naleśniki.
I to takie, żeby porządnie wyglądały przed, po i w trakcie smażenia. Muszę mieć co uwiecznić, a ponieważ mam na razie słaby sprzęt, chociaż uwidaczniany obiekt powinien być świetny.

Przeczytać "Bóg nigdy nie mruga". 

Podobno bardzo dobra i życiowa książka. Autorka opisała 50 lekcji, które dało jej życie. Samo w sobie brzmi ciekawie, a gdy się zobaczy spis treści...


No cóż, mnie samo to zachęciło do lektury jeszcze bardziej.

Napisać kilka postów na bloga. 
Ostatnio to zaniedbywałam, a teraz myślę, że będzie lepiej. Zwłaszcza, ze zbliżający się obóz oznacza dłuższą przerwę, a to tylko motywuje do tego, żeby nie zostawiać czytelników z niczym.



A teraz, czas na parę migawek tygodnia: 


Ciekawa żywność 
muffiny w drodze; gorzka kawa na Wschodnim; żelki siostrzeńca;
chleb czosnkowy & ukochana pizza z rodziną; lemolemolemoniada;
gorąca czekolada; Jelly Beans; włoskie ciastka w lokalnym spożywczaku;
idealne śniadanie; nowe czekolady w lokalnym spozywczaku; niemieckie pierniczki;
amerykańskie słodycze; nowe Ptasie Mleczko; amerykański tydzień w jednym supermarkecie;
pancakes. 

Gdyby ktoś się zastanawiał nad prezentem dla mnie
 (tak na przyszłość, bo póki co okazji brak, a i słodycze tak niezbyt)... 

żelkowa pizza - żelkowy raj; Milki w fajnych opakowaniach;
bukiet żelków. 

Sposoby na spędzanie wolnego czasu wg mnie (niekoniecznie na poważnie)... 
1. Przebierz się za księżniczkę.
2. Podziwiaj widoki za oknem.
3. Rozwiązuj krzyżówki.
4. Słuchaj muzyki. Koniecznie na różowo.
5. Czytaj, czytaj, czytaj.
6. Oglądaj High School Musical w kapeluszu Ryana.
7. Patrz w gwiazdy.
8. Skacz na trampolinie.
9. Poznawaj świat nocą. 

Miłego popołudnia i do zobaczenia już wkrótce! :D 

2 komentarze: