niedziela, 6 lipca 2014

#06. Niedzielne podsumowanie & Poniedziałkowe postanowienia

Pierwszy "prawdziwy" tydzień wakacji za nami. 
Szybko zleciało. Oby tak samo nie było z pozostałymi dniami, bo może się okazać, że wszystko się skończy, zanim tak naprawdę się zaczęło. 
Żeby już nie straszyć innych swoimi przemyśleniami tego typu, zapraszam na podsumowanie tego tygodnia! 

Przez ten tydzień udało mi się: 


Odebrać koszulkę z logo szkoły. 
Świetne uczucie - zdobyć coś, co się zawsze chciało mieć. Teraz w pełni czuję się, jak absolwent szkoły, choć w tym przypadku może powinnam być raczej, jak uczeń na emigracji? Tak, muszę to rozważyć. :D 


Upiec pizzę z filmu "Gorączka sobotniej nocy". 
W ciągu ostatnich trzech tygodni właściwie co 7 dni jadłam pizzę, a ponieważ w tym tygodniu nie udało się tej pięknej, choć niezbyt zdrowej, nowej tradycji kultywować w tym samym gronie, co poprzednio, musiałam sobie zrekompensować tę stratę i upiec coś sama. I tak, korzystając z filmowych przepisów, zrobiłam pizzę, którą Tony Manero, grany przez John'a Travoltę, zajadał się na samym początku filmu. 

scena z film; moja pizza w piekarniku 


Przygotować kopie ulubionych zdjęć i oddać do wywołania wszystkie potrzebujące tego fotografie. 
...A teraz czekam na ten piękny moment, gdy będę mogła poukładać zdjęcia w albumach. Jedyne 358 sztuk. Łatwizna. :D 
Z wywołaniem ulubieńców poczekam jeszcze jakiś czas, bo muszę się zastanowić nad formatem. 

Zwrócić książki do biblioteki i wypożyczyć kolejny stos. 
I teraz rozpoczynamy trzymiesięczną przerwę! 
No dobra, może nie. Postaram się zmobilizować i wpadać tam częściej. Ale to nie moja wina, że tak ciężko mi się wybrać do biblioteki, która, o ile znajduje się raptem 200m od mojego domu, to jest jednak w zupełnie innym kierunku, niż wszystkie miejsca, które odwiedzam na co dzień.


Odbyć pierwszą wyprawę do jednej z  pobliskich miejscowości. 
Nigdy tam wcześniej nie byłam, co jest o tyle wstydliwym wyznaniem, że jest to miejscowość leżąca dosłownie pod moim miastem. Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, iż teraz naprawdę zwiedziłam ją od deski do deski. I nieważne, że są tam właściwie tylko domy i pola. Nie czepiajmy się szczegółów, bo i tak było warto. :) 



Odwiedzić części miasta, w których nie byłam nigdy wcześniej i zaplanować dłuższą wycieczkę po nich. 
I nieważne, że prawie się zgubiłam. :D 
Za dwa miesiące będę specem ds. położenia różnych obiektów i nazw ulic w moim mieście, zobaczycie!
A na tym etapie potrzebuję mapy. Koniecznie. I gdzieś ją znajdę, mimo że Poczta i Dworzec PKP mnie nie wspierają w poszukiwaniach. 




Obejrzałam wszystkie stare filmy rodzinne. 
...I teraz już wiem, że moje liceum wbrew pozorom pozmieniało się na przestrzeni lat; podobnie, jak mój dom i jego okolice.
Poza tym, lata 90. były naprawdę ciężkimi czasami dla mody i stylu. I tu może znawcą nie jestem, ale te różnice są tak ogromne, że nie sposób je przeoczyć. Aż strach pomyśleć, co za 20 lat będą ludzie mówili o naszych współczesnych ubiorach... 

W każdym razie, fajnie sobie powspominać, popatrzeć. I nawet jeśli nie byłam świadkiem większości tych sytuacji, to dzięki takim filmom można odczuć,  że było inaczej. Coś niesamowitego. 



Usmażyłam naleśniki.
Mówcie, co chcecie, ale to naprawdę postęp w nauce smażenia. Zwłaszcza, że wyszły całkiem niezłe, a do tego nieprzypalone i zdatne do spożycia! Zwycięstwo!
Niestety, zdjęcie się nie zachowało, a więc trzeba będzie to powtórzyć... :D 



Upiekłam odwrócone ciasto ananasowe z "Gotowych na wszystko". 
...Tak w ramach pieczenia z owocami + realizacji projektu "filmowe gotowanie".

scena z serialu; ananasy i wiśnie czekają na ciasto - przed pieczeniem 

A tu, jak przygotowywano ciasto w oryginale (niestety, nie po angielsku). 


Zapisałam się na darmowy internetowy kurs online dot. nauki w Anglii. 
Nawet nie wiedziałam, że British Council jest partnerem tak fajnej platformy, zorganizowanej przez Open University, jak Future Learn.
Masa kursów online do wyboru, które właściwie nie pochłaniają tak dużo czasu, bo można się nimi zająć w dowolnej chwili i nawet zrealizować naraz cały tygodniowy przydział zadań.
Jest sporo video, artykułów i quizów, podsumowujących dany dział. 

Są kursy dotyczące historii, biologii, matematyki, takie bardziej społeczne... Wybór jest spory, choć niektóre z nich zaczną się dopiero za jakiś czas.
Ja zapisałam się łącznie na trzy, z tym, że dwa z nich zaczynają się dopiero w lipcu, w sierpniu. Myślę jednak, że warto czekać. 





Ten tydzień zapowiada się mało spektakularnie, ze względu na mój kilkudniowy wyjazd. Pomimo to: 

Postanowienia na nadchodzący tydzień: 


Kupię mapę mojego miasta i zrobię plan zwiedzania okolic. 
Dobra, może nie ma tu jakichś nie wiadomo jak fantastycznych obiektów, ale i tak sądzę, że to ciekawe miejsce, w którym jest sporo do odkrycia. Czas to sprawdzić na własnej skórze! 

Zjem po raz pierwszy kalarepę. 
...która zresztą jest już u mnie w domu i na to czeka. :D 

Skończę 3 sezon "Gry o Tron". 
Idzie szybko. Za szybko. 

Coś czuję, że w te wakacje spokojnie zdążę obejrzeć jeszcze jeden serial. Przymierzam się do "Czystej Krwi", choć od paru lat chcę też obejrzeć "Dynastię Tudorów"... 
Choć póki co jeszcze 2 sezony "Gry o Tron" przede mną, zdążę podjąć tę trudną i jakże poważną decyzję. 

Wrócę na poważnie do gry na pianinie. 
Skoro chcę coś z tym robić po wyjeździe do Anglii, powinnam powrócić do regularnych ćwiczeń.
Zajmę się też poszukiwaniami jakichś fajnych utworów, aby zrealizować z tym związane zadania i nauczyć się czegoś nowego. 


Zajmę się napisaniem kolejnego listu do dzieci z Marzycielskiej Poczty. 
Może uda się nawet napisać dwa? 
Choć to nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Mam zawsze duży problem z tym, co właściwie chciałabym przekazać danemu dziecku. Podnosić je na duchu? Mówić o czymś innym? Połączyć życzenia powodzenia z pytaniami na temat ulubionych bajek? Jak zachowywać się w stosunku do osoby, która walczy o życie? Dla której wyzwaniem jest to, co dla większości znanych mi osób jest codziennością? 
Naprawdę podziwiam ludzi, którym rozmowy z osobami chorymi albo takimi, które są po prostu w ciężkiej sytuacji życiowej, nie sprawiają aż takiego problemu, bo umieją wyczuć, co powiedzieć, czego nie i jak właściwie ich rozmówca podchodzi do swojej sytuacji. Świetna cecha. 

Zacznę ogarniać kwestie sprzedaży niepotrzebnych rzeczy. 
Czas na "odgruzowywanie" pokoju. Nie wiem, ile ono potrwa i jaki będzie efekt końcowy, ale nadszedł moment, w którym się o tym przekonam. To misja na dwa następne miesiące. Oby nie okazała się "impossible". 

Parę migawek z tego tygodnia: 

 
moje miasto zalane deszczem; wczorajszy mecz Holandia - Kostaryka w 101 minucie;
 mini-serniki z jagodami x2; wypieki z herbatki stypendystów;
uczę się piosenki na herbatkę stypendystów x2;
robimy naleśniki (reklama mąki gratis, a co). '

No cóż, oby nowy tydzień był jeszcze lepszy, niż poprzedni! :D
Pozdrawiam serdecznie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz